Policjanci odwiedzają sąsiadów – osób z czynnym zakazem prowadzenia pojazdów.
Policjanci zaczęli odwiedzać sąsiadów osób z czynnym zakazem prowadzenia pojazdów, pytając, czy mimo zakazu nie siadają za kierownicą. Czy to faktycznie skuteczna metoda egzekwowania prawa, czy raczej nowy sposób przełożonych na poprawianie statystyk?
Na ulicach brakuje patroli, czas reakcji na interwencje często jest zbyt długi, ale kwartalne i roczne raporty muszą się zgadzać. Zamiast realnej kontroli dostajemy działania „pod tabelki”?
A co z prywatnością? Czy funkcjonariusze powinni informować sąsiadów, kto ma zakaz prowadzenia? Gdzie przebiega granica między egzekwowaniem prawa a ochroną danych osobowych?
I najważniejsze pytanie. Czy przez takie działanie to policjanci nie będą zasiadać na ławach oskarżonych ?
Co z bezpieczeństwem funkcjonariuszy? Jakie rozwiązania zaproponował rząd, by ich chronić? Dlaczego policjanci są wysyłani na tego typu ryzyko? Przecież już teraz zdarza się, że obywatel, który znieważy lub naruszy ich nietykalność, nie ponosi konsekwencji, bo uznaje się to za „niską szkodliwość czynu”. Za to policjanci za najmniejsze przewinienie często muszą ponieść najwyższą karę. Czy to sprawiedliwe?
Tym bardziej, że w dobie dzisiejszych rozliczeń politycznych to, co dziś jest legalne, jutro może okazać się nielegalne. I kto poniesie za to konsekwencje? Oby nie Ci, którzy jedynie wykonywali swoje obowiązki zgodnie z wydanymi poleceniami…
Podlaskie. Policja zabiera się za mieszkańców z zakazem prowadzenia pojazdów – Wydarzenia w INTERIA.PL